15 lip 2014

Trzynaście.




Nie żartuję nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło to tak dla zmyłki...Weszliśmy do mieszkania wszystko super cacy, odmalowane, meble poustawiane, posprzątane...a;e gdzie są chłopaki?
-Jest tu kto?-zawołałam.
-Chyba gdzieś ich wywiało.-powiedział Tośka, kiedy nagle za ściany wyskoczył kolorowy jak tęcza jakiś koleś...nie wiem nie znam gościa 
-Kto ty?-zapytał Rouzier
-To ja.-odpowiedział nieznajomy 
-Ale kto?-dopytywałam się
-No ja! Nie widać?-Odpowiedział..popatrzyłam się na niego z politowaniem i skierowałam swój wzrok na przyjaciela.
-Ty za nogi, ja za ręce!-powiedział Antek po polsku
Raz, dwa złapaliśmy ktosia i czym prędzej poczłapaliśmy z nim do łazienki, potem pod prysznic i woda na ful. Po kilku minutach wyło widać już trochę skóry, a po kilkunastu farba zeszła..no nie do końca zostały ubrania w kolorowe paski.
-Teraz możesz iść na paradę równości...-powiedziałam i zaczęliśmy się śmiać
-Nie no bardzo zabawne...bardzo..A tak się składa, że ja mam tu mieszkać..-natychmiast przestaliśmy się śmiać..i popatrzyliśmy na niego 
-Tu? W łazience?-zapytał Antek..Facepalm w wykonaniu gościa.
-No tutaj, w sensie w tym mieszkaniu.
-No chyba Ci kochanie słoneczko za mocno przygrzało.-zaczęłam go wypychać z mieszkania 
-Lipowa 18.-powiedział, a mnie zamurowało 
-Zaraz..zaraz..ty tu nie możesz mieszkać..-uśmiechnęłam się słodko
-Dlaczego?
-Gdyż iż ponieważ..nie mamy wolnych pokoi! Żegnam!-klasnęłam w dłonie pokazując na drzwi przez które weszła Majka 
-Ooo...źle trafiłam? Ale proszę ja Ciebie..parada równości to nie tutaj..-powiedziała wchodząc do salonu i klepiąc chłopaka po ramieniu. 
-Maja..pan oświadczył iż..-nie dokończyłam 
-Tobie się oświadczył? To super w końcu pozbędę się tego osła Bartmana...a potem do szczęścia jest już bardzo blisko..aa właśnie apropo szczęścia musimy porozmawiać..-spoważniała
-No to chodźmy do mnie do pokoju.-zaproponowałam..I to uczucie...kiedy usiłujesz sobie przypomnieć co złego zrobiłeś...


***********************************************
Czyta to ktoś w ogóle? =(

Zapraszam na mojego bloga fotograficznego oraz jeżeli ktoś posiada floga...
No i mam nadzieję, że ktoś to przeczyta :)




14 cze 2014

Dwunaście








 Bez pukania wparowałam do środka. Tośkę znalazłam w salonie.
-Mój najukochańszy, najcudowniejszy, najmądrzejszy, najprzystojniejszy sąsiedzie jesteś mi potrzebny.-powiedziałam
-A cóż to uroiło się w tej twojej chorej główce?- Zapytał
-Otóż postanowiłam zrobić mały remoncik w mieszkaniu, a ty mi w tym pomożesz!-wstałam z kanapy-także zbieraj dupsko idziemy na zakupy.-poruszyłam zabawnie brwiami. I ruszyłam w stronę drzwi. Antonin coś tam jeszcze marudził, ze leci jego ulubiony serial bla..bla..bla.. Ale i tak nie miał nic do gadania.
Po 10 minutach byliśmy już w sklepie i wybieraliśmy farby. Potem po akcesoria potrzebne do malowania i do domu.!
-Nie było tak źle.-Zaśmiałam się.
-Tak masz rację, ostatni raz się tak bawiłem jak schodziłem po schodach...-powiedział.
-I za o masz w łeb.-moja poważna mina sprawiła, że Rouzier trochę się wystraszył. Dlatego dodałam.-Taki DŻOŁK. Czaisz czacze.?
-Nie.-pokręcił dodatkowo głową.
-Spokojnie ja tez nie.
I w miłej atmosferze wróciliśmy do mojego mieszkania. Te zakupy i pogaduszki z przyjacielem pomogły mi w małym stopniu zapomnieć o problemach związanych ze Zbyszkiem.
-Hmmm..od czego by tu zacząć..-myślałam głośno, kiedy usłyszałam za sobą znajomy głos.
-I, że niby ty..droga pani fizjoterapeutko..masz zamiar robić remont z taką kaleką.?-zapytał...Zagumny wskazując palcem na mojego przyjaciela.
-Eeeej.!-Oburzył się Tośka Na ej odpowiada gej..pomyślałam.
-Nie ejaj mi tu.- zażyczył sobie Guma- Pozostaw to mnie i mojej ekipie...ekipie remontowej.-zawołał, a do mojego mieszkania wparowała cała drużyna ZAKSY. Szczęka mi opadła..po prostu zaniemówiłam, że oni wszyscy się tu zmieścili..
-Wiecie co...ja chyba nie skorzystam...wiecie..chciałabym mieć gdzie mieszkasz..-zaczęłam ich wypychać z mieszkania, ale mi się nie udało..
-Lala spokojnie.-powiedział Wiśnia.-Daj nam tylko drobne wskazówki.
-Grrr...no dobra..tylko robimy po mojemu.- powiedziałam.
-O nie nie kochana..Ty idziesz i bierzesz ze sobą tą pokrakę...-powiedział Guma, krzywiąc się-Wiesz chillout, zakupy te sprawy.!-zaczął nas wypychać z pokoju.
-Zaraz zaraz.-Zawróciłam się.-Już nie chodzi o to, że chcesz zdemolować mi mieszkanie..Paweł..skąd ty znasz takie słowa.?!
-Nie interesuj się..-fuknął.I z powrotem zaczął nas wypychać z mieszkania.-Prawie zapomniałem..-pacną się ręką w czoło.- Chłopaki robimy zrzutę.!-Zawołał i posypała się kasa
-Yyy, a po to.?-zapytałam zdziwiona.
-Żeby Ci się dłużej zeszło.-Ponownie mnie wyganiał.
-Guma.! Daj się chociaż przebrać.-poprosiłam.
-Okey.
Po 5 min byłam już przebrana i gotowa do wyjścia.
-Wyrobicie się do wieczora.?-Zapytałam
-Yyyy...tak jasne..pa.!-Powiedział Witczak i zatrzasnął mi drzwi przed nosem.

Zakupy jak zakupy. Nie obeszło się bez marudzenia Tośki. Dwa razy Go zgubiłam, raz zasnął..czyli standard...zastanawia mnie tylko jedno..JAKIM CUDEM MOŻNA SIĘ ZGUBIĆ W WINDZIE.?!
To pozostanie dla mnie tajemnicą..
-Ja chce do mamy...-zawył Antek, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę
-Serio.?-zapytałam, ale się nie odezwał-Wracamy.-zarządziłam.
-Moje modlitwy zostały wysłuchane.-Ucieszył się.Pozostawiłam to bez komentarza..
Po kilkunastu minutach byliśmy pod naszym blokiem. Wjechaliśmy windą na 5 piętro...I SZOK.

***************************************************************

Także ten...

popytajcie błagam bo nudyyyy...ASK

21 kwi 2014

Jedenaście




Kiedy Cię ujrzałam po raz pierwszy,
Serce powiedziało mi- to Ten.
Ożywiłeś mi życie, bo na zawszę Cię pokochałam
Twe włosy były jak bez
Twe słowa jak piękny sen
O Tobie śnię, przy Tobie drżę 
Bo wiem, że bardzo Kocham Cię...






Siedziałam rozwalona na kanapie w piżamie i roztarganych włosach. Krótko mówiąc jeden wielki nie ogar...jak zawsze...idzie się przyzwyczaić. Postanowiłam zadzwonić do Zbyszka może będzie mógł sobie zrobić wolne..? 
Wykręcam dobrze mi znany numer i czekam aż odbierze telefon.
-Hej kotku!- Wita się wesoło 
-Hej misiek!-odpowiadam-Wpadłam na taki pomysł, żebyś może wpadł do mnie na kilka dni...-powiedziałam i czekałam na reakcję..
-Świetny pomysł..tylko długo u Ciebie nie nabawię, bo zaraz sezon reprezentacyjny..i musimy obgadać sprawę świąt -powiedział
-Dobre i te kilka dni.-Stwierdziłam 
-No to spodziewaj się mnie wieczorem!-powiedział i zaśmiał się
-Super!-usiadłam na kanapie-To do wieczorka?-zapytałam 
-Tak..Pa kotku..-pożegnał się 
-Paa..-rozłączyłam się i wstałam z zamiarem ogarnięcia siebie i mieszkania. Majkę gdzieś wcięło..mówiła, że musi znaleźć pracę czy coś.. Po dwóch godzinach mieszkanie lśniło, ja wzięłam prysznic i ubrałam się.
Postanowiłam wyjść na jakieś zakupy, a potem zrobić obiad.

Ja powiedziałam, tak też zrobiłam i po godzinie byłam z powrotem w domu i brałam się za gotowanie obiadu. Postawiłam na ulubione danie Zbyszka czyli risotto z kurczakiem i warzywami.
Lecz zanim zabrałam się do pracy zadzwoniłam do Majki bo długo już jej nie było.

-Och...och Pani Maja raczyła odebrać!-zawołałam radośnie na powitanie
-No przepraszam..zajęta byłam..-powiedziała ze skruchą słyszalną na kilometr.
-Wybaczam.
-Radujcie się narody..-zironizowała
-Ale na temat..gdzie jesteś?-zapytałam
-Daleko..załatwiłam sobie pracę!-zawołała wesoło
-Uuu jaką?-zapytałam, nie zwracając uwagi na chamską odzywkę z jej strony
-Dowiesz się w domu..-zaczęła ale jej przerwałam.
-..Tylko wiesz bo Zbyszek do mnie przyjeżdża...
-Nawet on nie popsuje mi humoru..-powiedziała przekonana
-No okey..to za ile będziesz zrobiłam risotto na obiad.
-Hmm..jeszcze trochę mi się zejdzie powinnam być jakoś wieczorem..
-No to pa pa.-cmoknęłam do słuchawki, Majka zrobiła to samo i się rozłączyła.
Nie zdążyłam odłożyć telefonu a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Zbyszka..
-Hej już się za mną stęskniłeś?-zaśmiałam się
-I to bardzo..miałem przyjechać wieczorem prawda?-zapytał
-No tak. Coś się stało?-zapytałam szybko
-Echh...dzwonił trener jeszcze dziś musimy jechać do Spały..przepraszam..-powiedział
-Szkoda...no ale nic się nie stało, odbijemy sobie to następnym razem..powiedziałam, chociaż było mi cholernie smutno że się nie zobaczymy.Ale co zrobisz?
-Przepraszam skarbie, ale to nie moja wina..-kontynuował
-Rozumiem. Czyli święta spędzisz w Spale?-zapytałam
-Na to wygląda, a ty wracasz do domu?-zapytał
-Zobaczę miałam zamiar zaprosić mamę do siebie...-powiedziałam
-Super pomysł..szkoda, że  mnie tam nie będzie..przepraszam ale muszę kończyć..-powiedział i się rozłączył
-Pa pa...-powiedziałam już sama do siebie.


Zjadłam obiad, usiadłam na kanapie. Zbyszek nie przyjedzie przyjedzie, Majka wróci wieczorem. Zaczęłam rozglądać się po mieszkaniu. Pasowałoby trochę tu pozmieniać..Może wykorzystam do tego celu Rouziera?
Nie będę siedzieć cały dzień bezczynnie na kanapie. Złapałam w rękę torbę i telefon, założyłam trampki i ruszyłam w kierunku mieszkania mojego sąsiada.


***************************************************
Przepraszam, że nawaliłam i nie dodawałam żadnych rozdziałów, ale najzwyczajniej nie miałam czasu i wena poszła w las :c i nie jestem pewna czy wróci. Trochę mnie tu nie było ale mam nadzieje, że już wrócę na dobre..po przemyśleniu tego wszystkiego doszłam do wniosku że ten blog miał być całkiem inny...inaczej miały toczyć się losy bohaterów..nie mam pojęcia jak to wszystko sprowadzić na właściwe tory, ale trzymajcie za mnie kciuki..Rozdział miał ukazać się wczoraj, ale zabrakło czasu :/  Mam nadzieje, że się na mnie nie gniewacie i wybaczycie mi tą przerwę. I zostawcie jakiś ślad po sobie jeśli to czytacie.
No to  do następnego, tylko nie wiem kiedy się ukaże :(



3 lut 2014

Dziesięć












Wstałam bez niczyjej pomocy. Co jest rzeczą dość dziwną. Niczym ninja wychyliłam głowę zza futryny. Było cicho. Coś jest nie tak. Niepewnie stawiałam kroki, kiedy się potknęłam i runęłam jak długa  na podłogę.
-Co jest do cholery?-syknęłam. na podłodze leżała torba Tośki. Ale co ona tu robi? Podniosłam się i ruszyłam do pokoju Bąka, może ona mi to wyjaśni, ale nikogo tam nie zastałam.
Postanowiłam więc poczekać na nią w salonie. Kiedy przechodziłam koło szafy usłyszałam jakieś bełkotanie. Trochę wystraszona otworzyłam drzwiczki. W szafie znalazłam związanego Rouziera. Co jest do cholery?
Odkleiłam taśmę z jego twarzy....w dość delikatny sposób jak na mnie.
-Aaaaałłłłłłłaaaaaaa-wrzasnął-nie mogłaś delikatniej?!-zapytał z nutką pretensji
-Przecież się starałam!-powiedziałam oburzona
-Dziękuje za takie starania!-prychnął
-Jak ci się nie podobają takie, to nie będzie żadnych!-zrobiłam oburzoną minę i poszłam do swojego pokoju. Postanowiłam zjeść śniadanie.
Przeszłam więc do kuchni. Wstawiłam wodę na herbatę i zaczęłam robić jedzenie. Postawiłam na naleśnikach z nutellą i brzoskwiniami. Jak tak dalej pójdzie to będę gruba. Włączyłam radio, żeby zagłuszyć Antonina, który próbował się uwolnić, ale marnie mu to wychodziło. Po śniadanku postanowiłam się ubrać, więc z powrotem wróciłam do swojego pokoju po ciuchy, a następnie do łazienki.
Ubrana wyszłam z łazienki. Nie odzywając się ani słowem minęłam Antonina, który dalej próbował się rozwiązać. Szkoda marnować takiego pięknego dnia, więc pójdę na zakupy. Złapałam tylko torebkę i wyszłam z mieszkania zamykając je na klucz. Tak wiem tam jest Antonin, ale uważam, że troszkę mu się zejdzie z wyswobodzeniem z tego sznurka. Może majka mu pomoże, w co wątpię, a nawet pokuszę się o stwierdzenie, że to ona go związał, a nawet jestem tego pewna. TYLKO CO ON JEJ ZROBIŁ???
Nie pozostaje mi nic innego niż zająć się zakupami.


*************************************
Po około 3 godzinach,bogatsza o kilka nowiutkich i bardzo ładnych szortówdwie sukienki, kilka bluzek i buty, wracałam do domu. Zadowolona otworzyłam drzwi do mieszkania, w którym tak jak przypuszczałam Antek dalej próbował się rozwiązać. Postanowiłam się nad nim zlitować i mu pomóc. Zostawiłam więc torby z zakupami w swoim pokoju, podeszłam do siatkarza i jednym ruchem rozwiązałam supeł.
-Jak ty to...?-zapytał nie dowierzając
-Takie supły umie wiązać tylko Majka, a rozwiązywać je umiem tylko ja.-powiedziałam i udałam się do salonu-Także nawet jakby Majka chciała ci pomóc...
-To i tak nic z tego, bo nie potrafię..-dokończyła za mnie
-A ty zamiast mi pomóc, to sobie poszłaś na zakupy!-powiedział oburzony, celując we mnie palcem
-No sorry bardzo ale ty mojej pomocy nie chciałeś!-broniłam się -A tak w ogóle to czemu on siedział w tej szafie??-zapytałam wygodnie rozsiadając się na kanapie. Nic nie odpowiedzieli tylko każde się rozeszło w swoją stronę. Jak dzieci-pomyślałam . Resztę dnia spędziłam na leniuchowaniu.



***************************************************************
Przepraszam, że znów nawaliłam, ale ten blogger mnie wykończy. mam przykrą wiadomość co dla niektórych. Muszę zawiesić bloga jest kilka powodów.
Nauka, problemy z bloggerem oraz brak weny :( bardzo nie chcę tego robić, ale niestety nie będę mogła regularnie dodawać rozdziałów. Przepraszam, że was zawiodłam, ale postaram się w dość krótkim czasie znów zacząć pisać, jeżeli do miesiąca nic się nie pojawi to będzie oznaczać, że zapowiada się dłuższa przerwa... :( Do następnego. Miejmy nadzieję, że pojawi się on jak najszybciej :)

25 sty 2014

Dziewięć






To co było, nie wróci...
Stracony czas
Żałujesz?
Nie musisz....






-Wstawaj! Wstawaj! Szkoda dnia!-Takimi oto słowami zostałam obudzona przez Antonina. 
-Spadaj-powiedziałam i schowałam się pod kołdrę.
-O cho! Nie wyspana Lilka, to zła Lilka!-zaczął się śmiać
-Tak masz rację. Dlatego wypieprzaj mi stąd!-warknęłam 
-Myślałem raczej o rozmowie.-powiedział 
-Rozmowa o...-zerknęłam na zegarek-6.09. Wypad mi stąd i to już!-powiedziałam i wskazałam palcem drzwi 
-No dobra.-powiedział i zrobił smutną minkę. NIE NO TYLKO NIE TE JEGO MINKI!
-Nie nabierzesz mnie na minki.-powiedziałam, ale on doskonale wiedział, że będzie inaczej-ooojjjj...no dobra! -powiedziałam zrezygnowana-Czego chcesz?-zapytałam ziewając o szóstej rano jestem trochę niekontaktowa, więc na wszystko przytakiwałam, no i na moje nieszczęście on o tym wiedział i skrzętnie wykorzystał.
-No bo wiesz...-zaczął
-Yhy..-mruknęłam
-Przyjeżdża moja mama...-powiedział powoli
-Yhy-znów mruknęłam
-I mam do ciebie taki romans....poudawałabyś moja dziewczynę?-zapytał szybko
-Yhy..-znów mruknęłam, ale po chwili dotarł do mnie sens jego słów-Wróć!-jak poparzona podniosłam się do pozycji siedzącej-Nie zgadzam się!-dodałam szybko
-Przepadło!-powiedział zadowolony
-Nic nie przepadło! A pamiętasz, że potem się wydało, że nie jestem twoją dziewczyną?-zapytałam-Ja jestem spalona..-dodałam.Po chwili wpadłam na świetny pomysł-Przecież możesz poprosić Majkę, ona się z przyjemnością zgodzi!-troszkę zironizowałam końcówkę, żeby się z nim podrażnić
-Prędzej wysłucham kazania mamy, niż poproszę ją o pomoc...-prychnął
-Wystawiasz się na ciężką próbę.-ostrzegłam go
-Wiem....-westchnął zrezygnowany-Ja nie chce zawieść mamy..-dodał po chwili
-A może właśnie zawodzisz ją tym, że nie mówisz jej prawdy?-zapytałam spokojnie i dość mądrze jak na 6.30
-Może, ale nie chce wyjść na jakiegoś starego piernika, co nie umie znaleźć sobie dziewczyny!
-Tu mnie zagiąłeś...-powiedziałam, a ten tylko fuknął-No żartuje przecież! Nie jesteś, piernikiem!-dodałam i uśmiechnęłam się niewinnie
-Czy ty droga panno sugerujesz, że jestem stary?-zapytał mrużąc oczy, nic nie odpowiedziałam,a ten zaczął nie łaskotać.
-Dobra, dobra wygrałeś!!-powiedziałam-Nie jesteś stary!-dodałam
-No!-powiedział zadowolony
-A teraz spać!-nakazałam i odkręciłam się do niego tyłkiem.


Obudziłam się około godziny 12. Zeszłam na dół nikogo nie było. Szukałam ich po całym domu, już zaczynałam się martwić.
-Gdzie jesteście?-zawołałam, ale nikt mi nie odpowiedział-Jest tu kto???
Cisza, nawet nie zostawili żadnej kartki.
-Wiem! Ogród!-powiedziałam sama do siebie i ruszyłam w stronę drzwi prowadzących na taras.
Stanęłam na środku ogrodu, ale tak też nikogo nie było.
-Brać ją!-usłyszałam za swoimi plecami te słowa oraz krzyki. Szybko się odwróciłam, za mną stali Zbyszek, Ignaczak, Rouzier i Sebastian z wężem ogrodowym i pistoletami na wodę.
-Nie zrobicie tego!-powiedziałam lekko przestraszona
Nic nie odpowiedzieli tylko zaczęli się złowieszczo śmiać no i w końcu użyli swojej broni. Myślałam, że ich pozabijam! Co oni myślą, że im to na sucho przejdzie.
-Zginiecie marnie!-krzyknęłam i zaczęłam ich gonić. Ale jak ja mała dziewczynka, która ma 170 może dogonić tylu chłopa i to jeszcze siatkarzy! Nie miałam szans!
-Jeszcze was dorwę!-pogroziłam im palcem, kiedy zmęczona usiadłam na krzesełku-Który to wymyślił?-zapytałam
-Nie ja!-odpowiedział szybko Rouzier
-Nie ja!-dołączył Seba
-Nie ja!-powiedział Zibi
-No ej dzięki bardzo!-fuknął Igła
-A więc to ty Igiełko!-wstałam i zaczęłam iść w jego stronę
-Eee....nno..no wiesz.-zaczął się jąkać.
-Spokojnie...-powiedziałam-Na co dzień przebywasz z gromadą dzieci więc wiesz...-powiedziałam-wybaczam
-No widzisz Krzysiu, upiekło ci się.-powiedział Zbyszek i poklepał go po ramieniu.
-My tu gadu gadu, a gdzie Iwona i Domi?-zapytałam
-Poszły na spacer, zaraz powinny wrócić.-powiedział Krzysiu-O wilku mowa!-zawołał zaraz
Do salonu weszły dziewczyny.
-O...a co tu się dzieje?-zapytała zdziwiona
-A nic...-odpowiedział Rouzier
-Coś ty znów wykombinował Krzysztofie?-zmrużyła oczy
-Ej no dziękuje ci żonko, że od razu i o wszystko mnie osądzasz!-powiedział i zrobił smutną minkę-Ale w tym przypadku akurat słusznie!-powiedział i się zaśmiał
-Wiedziałam, a teraz standardowe pytanie. Wszyscy żyją?-zapytała i wszyscy się zaśmieli
-Jak ja kocham to twoje poczucie humoru żonko!-powiedział i ją pocałował
-Uuu..jak słodko.-powiedziałam
-Za słodko!-powiedział Seba
-A będzie jeszcze bardziej!-powiedział Zbyszek i mnie pocałował
-A mnie kto pocałuje?-Powiedział Tośka robiąc smutną minkę
-Ja cię pocałuje!-krzyknęła Domi i wspięła się na jego kolana, po czym cmoknęła go w policzek
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Przyszła Majka. Posiedzieliśmy jeszcze troszkę u Ignaczaków i ruszyliśmy w drogę powrotną do Kędzierzyna.
Zbyszek niestety nie mógł zrobić sobie jeszcze wakacji, ponieważ mieli zaplanowane spotkanie z kibicami. Może potem uda mu się wyrwać. Już za nim tęsknie. Ale wiem, że tak najwidoczniej musi być...



*************************************************
Dziewiątka!!! Mam nadzieję, że się spodoba i jeszcze raz przepraszam, że poprzedni rozdział ukazał się tak późno!! :( Mam nadzieję, że blogger nie będzie się buntował i taka sytuacja miejsca mieć nie będzie :D
No to do następnego!!


22 sty 2014

Osiem






"Gdy cię widzę, nie wzdycham, nie płacze 
Nie tracę zmysłów, kiedy cię zobaczę,
Jednakże, gdy cię długo nie oglądam.
Czegoś mi brakuje, kogoś widzieć żądam 
I tęskniąc sobie zadaje pytanie,
Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie?"








Pocałowałam go ale się nie poruszył Ma twardy sen.-pomyślałam, więc pocałowałam go jeszcze raz. Wtedy złapał mnie w pasie i wciągnął pod kołdrę i zaczął łaskotać. 
-Oszust!-wierciłam się i śmiałam
-Lubie takie pobudki!-powiedział uśmiechając się
-Nie lubię łaskotek!-odpowiedziałam tym samym.
-A ja nie lubię jak się ślinicie!-wtrąciła swoje trzy grosze Majka
-A ja nie lubię ciebie!-Powiedział poważnie Zbyszek
-Okey to już było chamskie Zbysiu!-powiedziałam stając w obronie Mai
-Spokojnie! Przecież on już taki jest!-powiedziała Kowalik zaczynając kłótnię, której za nic w świecie nie dało się przerwać. Postanowiłam więc nie przeszkadzać. Jeszce by mi się dostało za niewinność. Wyszłam z pokoju. Nawet nie zauważyli, że to zrobiłam, tak byli pochłonięci kłóceniem się. Mam już ich dość. Ile czasu można ze sobą drzeć koty? Ja wiem jaka Majka potrafi być irytująca, ale przecież nikt nie jest idealny!! I musimy to tolerować!
-Znów??-jęknęła Iwona, kiedy siadałam koło niej na kanapie
-Nie znów tylko jeszcze...-odpowiedziałam tym samym-gdzie wszyscy?-dodałam już normalnym głosem
-Resoviacy pojechali do domu, a reszta siedzi w ogrodzie i leczy kaca.-powiedziała wskazując głową w stronę otwartych drzwi, przez które właśnie wszedł Zagumny
-A oni co?? Pogawędkę urządzili?-zapytał
-Tak, wiesz muszą się wymienić spostrzeżeniami na swój temat.-powiedziała już trochę zła na nich
-Aha i postanowili to zrobić, tak, żeby każdy usłyszał?-zironizował
-Mniej więcej.-odpowiedziałam
-A nie wiesz może jak ich uciszyć?-zapytał siadając kolo mnie
-Wiem!-powiedziałam już na makasa wkurzona. Wstałam z kanapy i ruszyłam pewnym krokiem na górę.
Kiedy byłam już przed pokojem z impetem otworzyłam drzwi i bez chwili zastanowienia powiedziała co myślę na temat tych ich kłótni.
-Cisza!!!!!W dupie mam co o sobie myślicie! Nie obchodzi mnie czy się lubicie czy nie! Ale do jasnej cholery jesteście dla mnie ważni i macie się tolerować! No ile czasu można się kłócić? Czy wy jesteście normalni? Jedno lepsze od drugiego! Jeszcze trochę a się pozabijacie! Tak samo i do ciebie Rouzier-powiedziałam do wchodzącego do pokoju siatkarza-Ma być spokój, bo jak nie to was gołymi rękoma powieszę za jaja!-powiedziałam do chłopaków-a dla ciebie znajdę taką torturę, że się będę smażyć w piekle-powiedziałam i wyszłam nie czekając na nic.
Wróciłam z powrotem do salonu, gdzie zgromadziła się liczna grupka siatkarzy.
- Lilka! Kochanie nasze! Powiedz mi coś ty zrobiła, że się zamknęli?-krzyknął uradowany Zagumny.
-Rozstrzelałam.-zażartowałam
-Wiedziałem, że do tego dojdzie!-Odpowiedział wiśniewski
-Ty Wiśnia się nie odzywaj, bo ci jeszcze pestka wyleci!-powiedział poważnie Zagumny, Łukasz nic nie odpowiedział tylko fuknął coś pod nosem i sobie poszedł.
-Biedny teraz się zamknie w sobie...-zaczęłam ale Paweł mi przerwał
-Mniejsza o większość. Musimy się zbierać.-powiedział, a do pokoju wparowali po kolei Zbyszek, Tośka i Majka.
-Przepraszamy...-powiedzieli równo.
-Już więcej nie będziemy się kłócić.-powiedziała Majka.
-Tak??-uniosłam ze zdziwienia brwi-Coś wam nie wierzę...-dodałam
-Naprawdę!!-krzyknęli
-Słowo harcerza?-zapytałam Majki
-Słowo!-powiedziała
-Okey.-powiedziałam- ale wy naprawdę musicie już jechać??-zrobiłam smutną minkę
-Musimy ale na pocieszenie zostawimy ci Tośkę.-powiedział radośnie Zagumny- w końcu się go pozbędziemy!-zaklaskał w dłonie
-No chyba nie!-zaprotestowałam-ja chce od niego odpocząć!-dodałam
-Chyba nie będziesz miała okazji.-powiedział Antonin i zmarkotniał
-Czy ja o czymś nie wiem?-zapytałam się go
-To długa historia...potem ci powiem!-powiedział
-Okey no to jak ja mam to rozumieć-?zapytałam lekko zdezorientowana
-A no tak, że zostaje w Kędzierzynie.-powiedział Antonin
-O nie!-powiedział Ignaczak-Zostajesz tutaj !
-O nie!-powiedziałam-Wynocha do Francji!!!
-O nie!-powiedział Iwona-No chyba go nie zostawisz samego?-zapytała
-A założymy się?-zapytałam
-O nie ja się z tobą nie zakładam!-powiedziała
-Ej wy tak gadu gadu, a oni sobie pojechali.-powiedział Zibi.-Ja bym chciał zostać, ale muszę załatwić kilka spraw i zaczynam pakować się do spały.-powiedział, pocałował mnie, pożegnał się z resztą i poszedł sobie.
-Wiesz ja to pójdę się jeszcze dopakować i ten no....pa-powiedziała i poszła
-No to zostaliśmy we czwórkę.-powiedziałam
-E błąd zostaliście we dwójkę.-powiedział Ignaczak- my jedziemy po dzieciaki do rodziców-powiedział
-No to cześć-powiedziałam kiedy wychodzili.-Zostaliśmy sami-te słowa skierowałam do Francuza- teraz mi powiesz czemu nie pojechałeś z chłopakami?-zapytałam siadając koło niego na kanapie
-Nie powołali mnie.-powiedział ze smutną minką
-Ej głowa do góry!-powiedziałam przytulając go-Wszystko będzie okey. Jeszcze im pokarzesz, co stracili. Jeszcze będą sobie pluć w brodę, że nie powołali takiego świetnego siatkarza jak ty.-powiedziałam gestykulując i mając nadzieję, że w jakikolwiek sposób rozweselę siatkarza. Choć w najmniejszym stopniu.
-Cuda się nie zdarzają..-westchnął
-Pierdolisz jak stary piernik!-powiedziałam zbulwersowana-Jakim cudem w tak młodym człowieku może być tak mało energii do życia??-wstałam z kanapy-Albo się pozbierasz w kupę, albo ci skopię dupę!-zagroziłam
Moje groźby przyniosły skutek i Tośka powoli się rozweselał i zapominał. Wieczorem przyjechali Ignaczakowie z dzieciakami. Fajne dzieciaki sobie Igła zrobił. Pobawiłam się troszkę z nimi i zaraz poszalm spać. Jutro mamy wracać do Kędzierzyna. Jak mi się nie chce....



*****************************
PRZEPRASZAM!!!!! więcej się taka obsuwa nie powtórzy! Na przeprosiny rozdział całkiem długi, Ale jakościowo le le le W piątek rozdział powinien pokazać się już normalnie. Chyba, że blogger spróbuje zrobić mi psikusa, ale wtedy to go tak udupię, że głowa mała! Ocenę pozostawiam wam misiaczki no to do piątku :D :****




11 sty 2014

Siedem





W dolinie płynie rzeka,
Z oka płynie łza,
Nie pytaj kto cie kocha,
Bo to zawsze będę ja.






Po ostatnim punkcie podeszłam do zawodników z Kędzierzyna żeby ich pocieszyć. Nawet dobrze mi to poszło. Najgorzej było z Antoninem. Zwalał całą winę na siebie, a to wcale nie była prawda. Przecież w siatkówce winę ponosi cały team! I skutecznie przetłumaczył mu to Zagumny, który powiedział, że jak jeszcze raz tak powie to mu wpierdoli! Jak słowo daje On tak powiedział! Ja go nie poznaję. Kiedyś był taki spokojny i małomówny. A teraz jest zdolny do wszystkiego! 
Podeszłam do chłopaków z Resovi. Nawet mnie nie zauważyli. Nic dziwnego w takim przypływie emocji... 
Miałam już sobie iść ale za rękę złapał mnie Zbyszek.
-A ty gdzie?-zapytał 
-Skoro mnie nie zauważasz to sobie idę.-pociągnęłam teatralnie nosem i chciałam iść dalej, ale mnie zatrzymał.
-Nie tak szybko!--powiedział i odkręcił mnie przodem do siebie-A gdzie jakieś gratulacje, byłeś świetny?-zapytał
-Gratulacje.-poklepałam go po ramieniu i ruszyłam w stronę mojej drużyny. Dogonił mnie dogonił i zapytał
-A gdzie ta  druga cześć, byłeś świetny?-zapytał obrażony 
-Wiesz rodzice nauczyli mnie, żebym nie kłamała.-powiedziałam poważnie. Lecz kiedy zobaczyłam minę Bartmana, wybuchnęłam śmiechem. 
-Osz ty!-powiedział i zaczął mnie łaskotać. Kiedy skończył pocałował mnie długo i namiętnie. czułam się przy nim bezpiecznie i chciałam, żeby było już tak na zawsze.
Nie wiedziałam, jak się wtedy myliłam.
-Okey to co? Leć się przebierać!-poklepałam go po tyłku 
-No okey...-powiedział niezadowolony ale poszedł 

Ceremonii opisywać nie będę. Ale powiem jedno byłam dumna z moich chłopców, że tak daleko zaszli i choćby nie wiem co mówili zdania nie zmienię. Po ich minach było widać, że nie są zbytnio zadowoleni z tego, że przegrali i gdzieś w ich podświadomości jest myśl, że mogli zrobić więcej. 
Ale najważniejsze jest, że walczyli do samego końca.

Zaraz po ceremonii  postanowiliśmy jechać do Ignaczaków. Tak jak mówili chłopaki pojechaliśmy ich autobusem. Było bardzo wesoło.
-Jesteśmy na miejscu!-krzyknął Igła
-On coś bierze.-stwierdził Gacek
-Żadna nowość...odpowiedziałam
-Zapraszam!-Ignaczak machał rękami jak szalony. Z nim jest coś nie tak i ja się dowiem co!

Na imprezie jak to na imprezie, dużo śmiechu i wódki...Skutki takich imprez są straszne! Boli głowa...w zasadzie to wszystko cię boli...ach szkoda gadać ja na szczęście dużo nie piłam i nie miałam takich problemów czego nie mogłam powiedzieć o pozostałych. Już nawet nie wracali do hotelu. Tylko porozkładali się gdzie się dało...Dosłownie... Jak się obudziłam to przeżyłam szok! Antonin spał przytulony do Majki! Musiałam to uwiecznić moją lustrzanką, tak na pamiątkę. Przecież oni nigdy nie przebywali w tak bliskiej odległości strefa rażenia minimum 2 metry. Ja nie wiem jak ja z nimi wytrzymam...
Przeszłam do następnego pokoju, w korytarzu mijając kilku zawodników Asseco i dwóch z Zaksy. Zahaczając o łazienkę zobaczyłam śpiącego w wannie Zagumnego... no comment....Też zrobiłam zdjęcie.
Dalej było już były normalne pozy i widoki. Ale też zrobiłam kilka zdjęć.
Skoro się obudziłam to postanowiłam trochę ogarnąć, żeby potem Iwona nie musiała wszystkiego sama sprzątać.
Ogarnęłam już kuchnie, przedpokój i ogród kiedy obudziła się Majka. Z czego to wywnioskowałam? A no z tego, że zaczęła piszczeć na cały dom, a potem jakby tego było mało zaczęła krzyczeć coś w stylu, że nie wyjdzie z łazienki przez cały dzień...Jak dzieci, jak dzieci...
-Że aż tak źle wyglądam?-zapytał Antonin kiedy wszedł do kuchni
-No coś ty...wyglądasz jeszcze gorzej!-poklepałam go po ramieniu i ruszyłam na górę. Majka obudziła wszystkich, oprócz Zbyszka. Zaoszczędziła mi sporo czasu. Byłam jej mega wdzięczna. Udałam się do pokoju, w którym spa;l Zbyszek i pocałowałam go. Tak na miły początek dnia.


********************************
Na samym początku chciałam przeprosić za błędy, że taki krótki i że tak późno.
Ale coś mi blogger szwankuje :/ No ale najważniejsze, że już jest :D Następny postaram się, żeby był dłuższy i lepszej jakości...bo ten nie zachwyca. Zapraszam też na drugiego bloga :) Czekam na szczerą opinię :D
Do następnego Ysia :D



4 sty 2014

Sześć







Jak lecieć to do Słońca 
Jak tęsknić- to bez końca
Jak całować- to serdecznie
A jak kochać- to już wiecznie


Moja znajomość ze Zbyszkiem  zaczęła się półtorej roku temu. Mieszkałam już wtedy w Kędzierzynie i przyjaźniłam się z Antoninem. Jako, że byłam jego przyjaciółką stwierdził, że muszę chodzić na jego mecze i nie ma innej opcji. No i zaczęłam chodzić. Na jednym z meczy dostałam piłką w głowę podczas rozgrzewki, Jak się okazało był to Zbyszek, którego bardzo dobrze kojarzyłam z parkietów PlusLigi. Przeprosił mnie mówiąc, że to przez przypadek...powiedźmy, że uwierzyłam.Po meczu zaprosił mnie na kawę no i tak się stało, że się zaprzyjaźniliśmy, no ale jak już zdążyliście zauważyć przerodziło się to w coś więcej no i tak pozostało do dziś czyli jesteśmy już ze sobą półtorej roku. Jest nam ze sobą dobrze choć on jest tam a ja tu, ale dajemy radę. Ja niestety nie mogę wrócić do Rzeszowa, ponieważ za dużo tam wycierpiałam. Co prawda jeżdżę tam do mamy i przyjaciółki ale wtedy wracają przykre wspomnienia, których staram się unikać jak ognia.
Ale wracając do rzeczywistości. Jestem już w swoim pokoju i mogę się kłaść spać. Jutro tylko odprawa przedmeczowa i w końcu tak długo wyczekiwany przez kibiców mecz.


Obudził mnie budzik o 7.30. Ubrałam się w dresy, w których cały sztab szkoleniowy wygląda jak wojsko.No ale cóż...taka praca..mi i tak się upiekło ponieważ zabrakło im dresów (so fuck you)
i mogę założyć szorty.
Dzisiaj na dworze jest gorąco i pomyśleć, że już kwiecień. Już niedługo zgrupowania reprezentacyjne i mecze. Nie wiem jak wytrzymam bez Zbyszka. Przecież na co dzień i tak się rzadko widujemy :D
Więc wielkiej różnicy nam nie powinno zrobić...
Ubrana w szorty i tą ohydną bluzkę ruszyłam na śniadanie, jakoś nie za specjalnie miałam ochotę na jedzenie, dlatego nalałam sobie szklankę soku.
Jakoś nie za specjalnie chciałam rozmawiać, z siatkarzami, a raczej nie chce ich rozpraszać przed tak ważnym meczem. Dlatego udałam się z powrotem do swojego pokoju i przesiedziałam tam do godziny 10.30. Słuchałam muzyki, pisałam ze Zbyszkiem i Majką. O 10.35 byłam już w sali konferencyjnej i słuchałam jakże nudnej taktyki, pod stołem sms-ując z Majką i ustalając ostatnie szczegóły jej przeprowadzki. nawet nie macie jak się cieszę, że będzie ze mną mieszkać. No ale jak już sobie pomyślę, przez co będę przechodziła, kiedy Majka spotka się z Antoninem...
Odprawa minęła dość szybko i około godziny 14.06 Byliśmy wolni mecz jest około 17 więc udaliśmy się na lekki obiad. Cały czas byłam zła na sznurowadła za tą akcję z wanną, a niech się trochę pomęczy, a co!

Ok 16 wyjechaliśmy z hotelu. Po 15 min chłopcy byli już w szatki, przebierając się, a ja usadowiłam się wygodnie na ławeczkach koło boiska. Czekałam cierpliwie aż mecz się rozpocznie. W międzyczasie rozmawiałam trochę ze Zbyszkiem i Igłą.
-A to co schadzki z wrogiem?-zmrużył oczy Zagumny. -Cześć chłopaki.-dodał po chwili uśmiechając się
-No cześć!-Zawołał Igła
-On jest jakiś nadpobudliwy...-szepnął do mnie Zagumny
-Żadna nowość...-mruknęłam
-No to co wpadacie po meczu do mnie?-zapytał libero
-No czemu by nie...-odpowiedział Zagumny.
-No to super się załatwi i pojedziecie z nami autobusem!-powiedział Zibi.
-No okey! Wszystko super...ale wy się na meczu skupcie!!!A nie już o imprezie myślą...-powiedziałam oburzona.-Macie to wygrać bo jak nie to wam takie masaże zrobię, że oj nie chcecie wiedzieć.-pogroziłam Zagumnemu
-No i widzicie? Ona się na nas wyżywa!-Pisnął zawodnik z numerem  5
-Idź mi stąd ..ty.-powiedziałam i machnęłam ręką, a rozgrywający sobie poszedł-Psuje o mnie zdanie na dzielnicy...-zażartowałam, a chłopaki się zaśmiali.- A teraz spadać się rozgrzewać.
-Pa maleńka.-powiedziała ZB9, pocałował mnie i poszedł się przygotować do meczu
-Pa -odpowiedziałam i wróciła na swoje wygodne (czujecie ten sarkazm) krzesełka.

Mecz był zacięty i pełen emocji. Zakończył się wynikiem 3:2 dla Resovi, no a ja nie wiedziałam czy mam  się śmiać czy płakać. Z jednej strony wygrała Resovia, w której grał mój chłopak, a z drugiej Zaksa, w której grał mój przyjaciel i w której także pracowałam.Trudny wybór...Chyba jednak pozostanę przy...Kędzierzynie, oni potrzebują pocieszenia i wsparcia.

*************************
Cześć i czołem :D Jak tam wam mija nowy rok? Bo mi pracowicie :3 Ma nadzieję, że dobrze się czytało chociaż nie jestem z niego zadowolona i przepraszam za błędy wszelkiego rodzaju.
Widzę, że z rozdziału na rozdział jest coraz mniej komentarzy w rozdziale trzecim było 10 w czwartym 7 w piątym 4. Chyba się będziemy gniewać. Mam nadzieję, że to się jakoś zmieni, bo jak nie to będę zmuszona zawiesić bloga :c A tego chyba nie chcemy... Także czekam na waszą opinię choćby głupią buźkę :)
Zapraszam też tutaj i tutaj oraz pamiętajcie o lajkowaniu stronki Jedno serce, jedno bicie gra w siatkówkę moje życie
Nie wiecie kiedy będą w sprzedaży bilety na Ligę Światową ???
 Do następnego Yśka