25 sty 2014

Dziewięć






To co było, nie wróci...
Stracony czas
Żałujesz?
Nie musisz....






-Wstawaj! Wstawaj! Szkoda dnia!-Takimi oto słowami zostałam obudzona przez Antonina. 
-Spadaj-powiedziałam i schowałam się pod kołdrę.
-O cho! Nie wyspana Lilka, to zła Lilka!-zaczął się śmiać
-Tak masz rację. Dlatego wypieprzaj mi stąd!-warknęłam 
-Myślałem raczej o rozmowie.-powiedział 
-Rozmowa o...-zerknęłam na zegarek-6.09. Wypad mi stąd i to już!-powiedziałam i wskazałam palcem drzwi 
-No dobra.-powiedział i zrobił smutną minkę. NIE NO TYLKO NIE TE JEGO MINKI!
-Nie nabierzesz mnie na minki.-powiedziałam, ale on doskonale wiedział, że będzie inaczej-ooojjjj...no dobra! -powiedziałam zrezygnowana-Czego chcesz?-zapytałam ziewając o szóstej rano jestem trochę niekontaktowa, więc na wszystko przytakiwałam, no i na moje nieszczęście on o tym wiedział i skrzętnie wykorzystał.
-No bo wiesz...-zaczął
-Yhy..-mruknęłam
-Przyjeżdża moja mama...-powiedział powoli
-Yhy-znów mruknęłam
-I mam do ciebie taki romans....poudawałabyś moja dziewczynę?-zapytał szybko
-Yhy..-znów mruknęłam, ale po chwili dotarł do mnie sens jego słów-Wróć!-jak poparzona podniosłam się do pozycji siedzącej-Nie zgadzam się!-dodałam szybko
-Przepadło!-powiedział zadowolony
-Nic nie przepadło! A pamiętasz, że potem się wydało, że nie jestem twoją dziewczyną?-zapytałam-Ja jestem spalona..-dodałam.Po chwili wpadłam na świetny pomysł-Przecież możesz poprosić Majkę, ona się z przyjemnością zgodzi!-troszkę zironizowałam końcówkę, żeby się z nim podrażnić
-Prędzej wysłucham kazania mamy, niż poproszę ją o pomoc...-prychnął
-Wystawiasz się na ciężką próbę.-ostrzegłam go
-Wiem....-westchnął zrezygnowany-Ja nie chce zawieść mamy..-dodał po chwili
-A może właśnie zawodzisz ją tym, że nie mówisz jej prawdy?-zapytałam spokojnie i dość mądrze jak na 6.30
-Może, ale nie chce wyjść na jakiegoś starego piernika, co nie umie znaleźć sobie dziewczyny!
-Tu mnie zagiąłeś...-powiedziałam, a ten tylko fuknął-No żartuje przecież! Nie jesteś, piernikiem!-dodałam i uśmiechnęłam się niewinnie
-Czy ty droga panno sugerujesz, że jestem stary?-zapytał mrużąc oczy, nic nie odpowiedziałam,a ten zaczął nie łaskotać.
-Dobra, dobra wygrałeś!!-powiedziałam-Nie jesteś stary!-dodałam
-No!-powiedział zadowolony
-A teraz spać!-nakazałam i odkręciłam się do niego tyłkiem.


Obudziłam się około godziny 12. Zeszłam na dół nikogo nie było. Szukałam ich po całym domu, już zaczynałam się martwić.
-Gdzie jesteście?-zawołałam, ale nikt mi nie odpowiedział-Jest tu kto???
Cisza, nawet nie zostawili żadnej kartki.
-Wiem! Ogród!-powiedziałam sama do siebie i ruszyłam w stronę drzwi prowadzących na taras.
Stanęłam na środku ogrodu, ale tak też nikogo nie było.
-Brać ją!-usłyszałam za swoimi plecami te słowa oraz krzyki. Szybko się odwróciłam, za mną stali Zbyszek, Ignaczak, Rouzier i Sebastian z wężem ogrodowym i pistoletami na wodę.
-Nie zrobicie tego!-powiedziałam lekko przestraszona
Nic nie odpowiedzieli tylko zaczęli się złowieszczo śmiać no i w końcu użyli swojej broni. Myślałam, że ich pozabijam! Co oni myślą, że im to na sucho przejdzie.
-Zginiecie marnie!-krzyknęłam i zaczęłam ich gonić. Ale jak ja mała dziewczynka, która ma 170 może dogonić tylu chłopa i to jeszcze siatkarzy! Nie miałam szans!
-Jeszcze was dorwę!-pogroziłam im palcem, kiedy zmęczona usiadłam na krzesełku-Który to wymyślił?-zapytałam
-Nie ja!-odpowiedział szybko Rouzier
-Nie ja!-dołączył Seba
-Nie ja!-powiedział Zibi
-No ej dzięki bardzo!-fuknął Igła
-A więc to ty Igiełko!-wstałam i zaczęłam iść w jego stronę
-Eee....nno..no wiesz.-zaczął się jąkać.
-Spokojnie...-powiedziałam-Na co dzień przebywasz z gromadą dzieci więc wiesz...-powiedziałam-wybaczam
-No widzisz Krzysiu, upiekło ci się.-powiedział Zbyszek i poklepał go po ramieniu.
-My tu gadu gadu, a gdzie Iwona i Domi?-zapytałam
-Poszły na spacer, zaraz powinny wrócić.-powiedział Krzysiu-O wilku mowa!-zawołał zaraz
Do salonu weszły dziewczyny.
-O...a co tu się dzieje?-zapytała zdziwiona
-A nic...-odpowiedział Rouzier
-Coś ty znów wykombinował Krzysztofie?-zmrużyła oczy
-Ej no dziękuje ci żonko, że od razu i o wszystko mnie osądzasz!-powiedział i zrobił smutną minkę-Ale w tym przypadku akurat słusznie!-powiedział i się zaśmiał
-Wiedziałam, a teraz standardowe pytanie. Wszyscy żyją?-zapytała i wszyscy się zaśmieli
-Jak ja kocham to twoje poczucie humoru żonko!-powiedział i ją pocałował
-Uuu..jak słodko.-powiedziałam
-Za słodko!-powiedział Seba
-A będzie jeszcze bardziej!-powiedział Zbyszek i mnie pocałował
-A mnie kto pocałuje?-Powiedział Tośka robiąc smutną minkę
-Ja cię pocałuje!-krzyknęła Domi i wspięła się na jego kolana, po czym cmoknęła go w policzek
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Przyszła Majka. Posiedzieliśmy jeszcze troszkę u Ignaczaków i ruszyliśmy w drogę powrotną do Kędzierzyna.
Zbyszek niestety nie mógł zrobić sobie jeszcze wakacji, ponieważ mieli zaplanowane spotkanie z kibicami. Może potem uda mu się wyrwać. Już za nim tęsknie. Ale wiem, że tak najwidoczniej musi być...



*************************************************
Dziewiątka!!! Mam nadzieję, że się spodoba i jeszcze raz przepraszam, że poprzedni rozdział ukazał się tak późno!! :( Mam nadzieję, że blogger nie będzie się buntował i taka sytuacja miejsca mieć nie będzie :D
No to do następnego!!


22 sty 2014

Osiem






"Gdy cię widzę, nie wzdycham, nie płacze 
Nie tracę zmysłów, kiedy cię zobaczę,
Jednakże, gdy cię długo nie oglądam.
Czegoś mi brakuje, kogoś widzieć żądam 
I tęskniąc sobie zadaje pytanie,
Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie?"








Pocałowałam go ale się nie poruszył Ma twardy sen.-pomyślałam, więc pocałowałam go jeszcze raz. Wtedy złapał mnie w pasie i wciągnął pod kołdrę i zaczął łaskotać. 
-Oszust!-wierciłam się i śmiałam
-Lubie takie pobudki!-powiedział uśmiechając się
-Nie lubię łaskotek!-odpowiedziałam tym samym.
-A ja nie lubię jak się ślinicie!-wtrąciła swoje trzy grosze Majka
-A ja nie lubię ciebie!-Powiedział poważnie Zbyszek
-Okey to już było chamskie Zbysiu!-powiedziałam stając w obronie Mai
-Spokojnie! Przecież on już taki jest!-powiedziała Kowalik zaczynając kłótnię, której za nic w świecie nie dało się przerwać. Postanowiłam więc nie przeszkadzać. Jeszce by mi się dostało za niewinność. Wyszłam z pokoju. Nawet nie zauważyli, że to zrobiłam, tak byli pochłonięci kłóceniem się. Mam już ich dość. Ile czasu można ze sobą drzeć koty? Ja wiem jaka Majka potrafi być irytująca, ale przecież nikt nie jest idealny!! I musimy to tolerować!
-Znów??-jęknęła Iwona, kiedy siadałam koło niej na kanapie
-Nie znów tylko jeszcze...-odpowiedziałam tym samym-gdzie wszyscy?-dodałam już normalnym głosem
-Resoviacy pojechali do domu, a reszta siedzi w ogrodzie i leczy kaca.-powiedziała wskazując głową w stronę otwartych drzwi, przez które właśnie wszedł Zagumny
-A oni co?? Pogawędkę urządzili?-zapytał
-Tak, wiesz muszą się wymienić spostrzeżeniami na swój temat.-powiedziała już trochę zła na nich
-Aha i postanowili to zrobić, tak, żeby każdy usłyszał?-zironizował
-Mniej więcej.-odpowiedziałam
-A nie wiesz może jak ich uciszyć?-zapytał siadając kolo mnie
-Wiem!-powiedziałam już na makasa wkurzona. Wstałam z kanapy i ruszyłam pewnym krokiem na górę.
Kiedy byłam już przed pokojem z impetem otworzyłam drzwi i bez chwili zastanowienia powiedziała co myślę na temat tych ich kłótni.
-Cisza!!!!!W dupie mam co o sobie myślicie! Nie obchodzi mnie czy się lubicie czy nie! Ale do jasnej cholery jesteście dla mnie ważni i macie się tolerować! No ile czasu można się kłócić? Czy wy jesteście normalni? Jedno lepsze od drugiego! Jeszcze trochę a się pozabijacie! Tak samo i do ciebie Rouzier-powiedziałam do wchodzącego do pokoju siatkarza-Ma być spokój, bo jak nie to was gołymi rękoma powieszę za jaja!-powiedziałam do chłopaków-a dla ciebie znajdę taką torturę, że się będę smażyć w piekle-powiedziałam i wyszłam nie czekając na nic.
Wróciłam z powrotem do salonu, gdzie zgromadziła się liczna grupka siatkarzy.
- Lilka! Kochanie nasze! Powiedz mi coś ty zrobiła, że się zamknęli?-krzyknął uradowany Zagumny.
-Rozstrzelałam.-zażartowałam
-Wiedziałem, że do tego dojdzie!-Odpowiedział wiśniewski
-Ty Wiśnia się nie odzywaj, bo ci jeszcze pestka wyleci!-powiedział poważnie Zagumny, Łukasz nic nie odpowiedział tylko fuknął coś pod nosem i sobie poszedł.
-Biedny teraz się zamknie w sobie...-zaczęłam ale Paweł mi przerwał
-Mniejsza o większość. Musimy się zbierać.-powiedział, a do pokoju wparowali po kolei Zbyszek, Tośka i Majka.
-Przepraszamy...-powiedzieli równo.
-Już więcej nie będziemy się kłócić.-powiedziała Majka.
-Tak??-uniosłam ze zdziwienia brwi-Coś wam nie wierzę...-dodałam
-Naprawdę!!-krzyknęli
-Słowo harcerza?-zapytałam Majki
-Słowo!-powiedziała
-Okey.-powiedziałam- ale wy naprawdę musicie już jechać??-zrobiłam smutną minkę
-Musimy ale na pocieszenie zostawimy ci Tośkę.-powiedział radośnie Zagumny- w końcu się go pozbędziemy!-zaklaskał w dłonie
-No chyba nie!-zaprotestowałam-ja chce od niego odpocząć!-dodałam
-Chyba nie będziesz miała okazji.-powiedział Antonin i zmarkotniał
-Czy ja o czymś nie wiem?-zapytałam się go
-To długa historia...potem ci powiem!-powiedział
-Okey no to jak ja mam to rozumieć-?zapytałam lekko zdezorientowana
-A no tak, że zostaje w Kędzierzynie.-powiedział Antonin
-O nie!-powiedział Ignaczak-Zostajesz tutaj !
-O nie!-powiedziałam-Wynocha do Francji!!!
-O nie!-powiedział Iwona-No chyba go nie zostawisz samego?-zapytała
-A założymy się?-zapytałam
-O nie ja się z tobą nie zakładam!-powiedziała
-Ej wy tak gadu gadu, a oni sobie pojechali.-powiedział Zibi.-Ja bym chciał zostać, ale muszę załatwić kilka spraw i zaczynam pakować się do spały.-powiedział, pocałował mnie, pożegnał się z resztą i poszedł sobie.
-Wiesz ja to pójdę się jeszcze dopakować i ten no....pa-powiedziała i poszła
-No to zostaliśmy we czwórkę.-powiedziałam
-E błąd zostaliście we dwójkę.-powiedział Ignaczak- my jedziemy po dzieciaki do rodziców-powiedział
-No to cześć-powiedziałam kiedy wychodzili.-Zostaliśmy sami-te słowa skierowałam do Francuza- teraz mi powiesz czemu nie pojechałeś z chłopakami?-zapytałam siadając koło niego na kanapie
-Nie powołali mnie.-powiedział ze smutną minką
-Ej głowa do góry!-powiedziałam przytulając go-Wszystko będzie okey. Jeszcze im pokarzesz, co stracili. Jeszcze będą sobie pluć w brodę, że nie powołali takiego świetnego siatkarza jak ty.-powiedziałam gestykulując i mając nadzieję, że w jakikolwiek sposób rozweselę siatkarza. Choć w najmniejszym stopniu.
-Cuda się nie zdarzają..-westchnął
-Pierdolisz jak stary piernik!-powiedziałam zbulwersowana-Jakim cudem w tak młodym człowieku może być tak mało energii do życia??-wstałam z kanapy-Albo się pozbierasz w kupę, albo ci skopię dupę!-zagroziłam
Moje groźby przyniosły skutek i Tośka powoli się rozweselał i zapominał. Wieczorem przyjechali Ignaczakowie z dzieciakami. Fajne dzieciaki sobie Igła zrobił. Pobawiłam się troszkę z nimi i zaraz poszalm spać. Jutro mamy wracać do Kędzierzyna. Jak mi się nie chce....



*****************************
PRZEPRASZAM!!!!! więcej się taka obsuwa nie powtórzy! Na przeprosiny rozdział całkiem długi, Ale jakościowo le le le W piątek rozdział powinien pokazać się już normalnie. Chyba, że blogger spróbuje zrobić mi psikusa, ale wtedy to go tak udupię, że głowa mała! Ocenę pozostawiam wam misiaczki no to do piątku :D :****




11 sty 2014

Siedem





W dolinie płynie rzeka,
Z oka płynie łza,
Nie pytaj kto cie kocha,
Bo to zawsze będę ja.






Po ostatnim punkcie podeszłam do zawodników z Kędzierzyna żeby ich pocieszyć. Nawet dobrze mi to poszło. Najgorzej było z Antoninem. Zwalał całą winę na siebie, a to wcale nie była prawda. Przecież w siatkówce winę ponosi cały team! I skutecznie przetłumaczył mu to Zagumny, który powiedział, że jak jeszcze raz tak powie to mu wpierdoli! Jak słowo daje On tak powiedział! Ja go nie poznaję. Kiedyś był taki spokojny i małomówny. A teraz jest zdolny do wszystkiego! 
Podeszłam do chłopaków z Resovi. Nawet mnie nie zauważyli. Nic dziwnego w takim przypływie emocji... 
Miałam już sobie iść ale za rękę złapał mnie Zbyszek.
-A ty gdzie?-zapytał 
-Skoro mnie nie zauważasz to sobie idę.-pociągnęłam teatralnie nosem i chciałam iść dalej, ale mnie zatrzymał.
-Nie tak szybko!--powiedział i odkręcił mnie przodem do siebie-A gdzie jakieś gratulacje, byłeś świetny?-zapytał
-Gratulacje.-poklepałam go po ramieniu i ruszyłam w stronę mojej drużyny. Dogonił mnie dogonił i zapytał
-A gdzie ta  druga cześć, byłeś świetny?-zapytał obrażony 
-Wiesz rodzice nauczyli mnie, żebym nie kłamała.-powiedziałam poważnie. Lecz kiedy zobaczyłam minę Bartmana, wybuchnęłam śmiechem. 
-Osz ty!-powiedział i zaczął mnie łaskotać. Kiedy skończył pocałował mnie długo i namiętnie. czułam się przy nim bezpiecznie i chciałam, żeby było już tak na zawsze.
Nie wiedziałam, jak się wtedy myliłam.
-Okey to co? Leć się przebierać!-poklepałam go po tyłku 
-No okey...-powiedział niezadowolony ale poszedł 

Ceremonii opisywać nie będę. Ale powiem jedno byłam dumna z moich chłopców, że tak daleko zaszli i choćby nie wiem co mówili zdania nie zmienię. Po ich minach było widać, że nie są zbytnio zadowoleni z tego, że przegrali i gdzieś w ich podświadomości jest myśl, że mogli zrobić więcej. 
Ale najważniejsze jest, że walczyli do samego końca.

Zaraz po ceremonii  postanowiliśmy jechać do Ignaczaków. Tak jak mówili chłopaki pojechaliśmy ich autobusem. Było bardzo wesoło.
-Jesteśmy na miejscu!-krzyknął Igła
-On coś bierze.-stwierdził Gacek
-Żadna nowość...odpowiedziałam
-Zapraszam!-Ignaczak machał rękami jak szalony. Z nim jest coś nie tak i ja się dowiem co!

Na imprezie jak to na imprezie, dużo śmiechu i wódki...Skutki takich imprez są straszne! Boli głowa...w zasadzie to wszystko cię boli...ach szkoda gadać ja na szczęście dużo nie piłam i nie miałam takich problemów czego nie mogłam powiedzieć o pozostałych. Już nawet nie wracali do hotelu. Tylko porozkładali się gdzie się dało...Dosłownie... Jak się obudziłam to przeżyłam szok! Antonin spał przytulony do Majki! Musiałam to uwiecznić moją lustrzanką, tak na pamiątkę. Przecież oni nigdy nie przebywali w tak bliskiej odległości strefa rażenia minimum 2 metry. Ja nie wiem jak ja z nimi wytrzymam...
Przeszłam do następnego pokoju, w korytarzu mijając kilku zawodników Asseco i dwóch z Zaksy. Zahaczając o łazienkę zobaczyłam śpiącego w wannie Zagumnego... no comment....Też zrobiłam zdjęcie.
Dalej było już były normalne pozy i widoki. Ale też zrobiłam kilka zdjęć.
Skoro się obudziłam to postanowiłam trochę ogarnąć, żeby potem Iwona nie musiała wszystkiego sama sprzątać.
Ogarnęłam już kuchnie, przedpokój i ogród kiedy obudziła się Majka. Z czego to wywnioskowałam? A no z tego, że zaczęła piszczeć na cały dom, a potem jakby tego było mało zaczęła krzyczeć coś w stylu, że nie wyjdzie z łazienki przez cały dzień...Jak dzieci, jak dzieci...
-Że aż tak źle wyglądam?-zapytał Antonin kiedy wszedł do kuchni
-No coś ty...wyglądasz jeszcze gorzej!-poklepałam go po ramieniu i ruszyłam na górę. Majka obudziła wszystkich, oprócz Zbyszka. Zaoszczędziła mi sporo czasu. Byłam jej mega wdzięczna. Udałam się do pokoju, w którym spa;l Zbyszek i pocałowałam go. Tak na miły początek dnia.


********************************
Na samym początku chciałam przeprosić za błędy, że taki krótki i że tak późno.
Ale coś mi blogger szwankuje :/ No ale najważniejsze, że już jest :D Następny postaram się, żeby był dłuższy i lepszej jakości...bo ten nie zachwyca. Zapraszam też na drugiego bloga :) Czekam na szczerą opinię :D
Do następnego Ysia :D



4 sty 2014

Sześć







Jak lecieć to do Słońca 
Jak tęsknić- to bez końca
Jak całować- to serdecznie
A jak kochać- to już wiecznie


Moja znajomość ze Zbyszkiem  zaczęła się półtorej roku temu. Mieszkałam już wtedy w Kędzierzynie i przyjaźniłam się z Antoninem. Jako, że byłam jego przyjaciółką stwierdził, że muszę chodzić na jego mecze i nie ma innej opcji. No i zaczęłam chodzić. Na jednym z meczy dostałam piłką w głowę podczas rozgrzewki, Jak się okazało był to Zbyszek, którego bardzo dobrze kojarzyłam z parkietów PlusLigi. Przeprosił mnie mówiąc, że to przez przypadek...powiedźmy, że uwierzyłam.Po meczu zaprosił mnie na kawę no i tak się stało, że się zaprzyjaźniliśmy, no ale jak już zdążyliście zauważyć przerodziło się to w coś więcej no i tak pozostało do dziś czyli jesteśmy już ze sobą półtorej roku. Jest nam ze sobą dobrze choć on jest tam a ja tu, ale dajemy radę. Ja niestety nie mogę wrócić do Rzeszowa, ponieważ za dużo tam wycierpiałam. Co prawda jeżdżę tam do mamy i przyjaciółki ale wtedy wracają przykre wspomnienia, których staram się unikać jak ognia.
Ale wracając do rzeczywistości. Jestem już w swoim pokoju i mogę się kłaść spać. Jutro tylko odprawa przedmeczowa i w końcu tak długo wyczekiwany przez kibiców mecz.


Obudził mnie budzik o 7.30. Ubrałam się w dresy, w których cały sztab szkoleniowy wygląda jak wojsko.No ale cóż...taka praca..mi i tak się upiekło ponieważ zabrakło im dresów (so fuck you)
i mogę założyć szorty.
Dzisiaj na dworze jest gorąco i pomyśleć, że już kwiecień. Już niedługo zgrupowania reprezentacyjne i mecze. Nie wiem jak wytrzymam bez Zbyszka. Przecież na co dzień i tak się rzadko widujemy :D
Więc wielkiej różnicy nam nie powinno zrobić...
Ubrana w szorty i tą ohydną bluzkę ruszyłam na śniadanie, jakoś nie za specjalnie miałam ochotę na jedzenie, dlatego nalałam sobie szklankę soku.
Jakoś nie za specjalnie chciałam rozmawiać, z siatkarzami, a raczej nie chce ich rozpraszać przed tak ważnym meczem. Dlatego udałam się z powrotem do swojego pokoju i przesiedziałam tam do godziny 10.30. Słuchałam muzyki, pisałam ze Zbyszkiem i Majką. O 10.35 byłam już w sali konferencyjnej i słuchałam jakże nudnej taktyki, pod stołem sms-ując z Majką i ustalając ostatnie szczegóły jej przeprowadzki. nawet nie macie jak się cieszę, że będzie ze mną mieszkać. No ale jak już sobie pomyślę, przez co będę przechodziła, kiedy Majka spotka się z Antoninem...
Odprawa minęła dość szybko i około godziny 14.06 Byliśmy wolni mecz jest około 17 więc udaliśmy się na lekki obiad. Cały czas byłam zła na sznurowadła za tą akcję z wanną, a niech się trochę pomęczy, a co!

Ok 16 wyjechaliśmy z hotelu. Po 15 min chłopcy byli już w szatki, przebierając się, a ja usadowiłam się wygodnie na ławeczkach koło boiska. Czekałam cierpliwie aż mecz się rozpocznie. W międzyczasie rozmawiałam trochę ze Zbyszkiem i Igłą.
-A to co schadzki z wrogiem?-zmrużył oczy Zagumny. -Cześć chłopaki.-dodał po chwili uśmiechając się
-No cześć!-Zawołał Igła
-On jest jakiś nadpobudliwy...-szepnął do mnie Zagumny
-Żadna nowość...-mruknęłam
-No to co wpadacie po meczu do mnie?-zapytał libero
-No czemu by nie...-odpowiedział Zagumny.
-No to super się załatwi i pojedziecie z nami autobusem!-powiedział Zibi.
-No okey! Wszystko super...ale wy się na meczu skupcie!!!A nie już o imprezie myślą...-powiedziałam oburzona.-Macie to wygrać bo jak nie to wam takie masaże zrobię, że oj nie chcecie wiedzieć.-pogroziłam Zagumnemu
-No i widzicie? Ona się na nas wyżywa!-Pisnął zawodnik z numerem  5
-Idź mi stąd ..ty.-powiedziałam i machnęłam ręką, a rozgrywający sobie poszedł-Psuje o mnie zdanie na dzielnicy...-zażartowałam, a chłopaki się zaśmiali.- A teraz spadać się rozgrzewać.
-Pa maleńka.-powiedziała ZB9, pocałował mnie i poszedł się przygotować do meczu
-Pa -odpowiedziałam i wróciła na swoje wygodne (czujecie ten sarkazm) krzesełka.

Mecz był zacięty i pełen emocji. Zakończył się wynikiem 3:2 dla Resovi, no a ja nie wiedziałam czy mam  się śmiać czy płakać. Z jednej strony wygrała Resovia, w której grał mój chłopak, a z drugiej Zaksa, w której grał mój przyjaciel i w której także pracowałam.Trudny wybór...Chyba jednak pozostanę przy...Kędzierzynie, oni potrzebują pocieszenia i wsparcia.

*************************
Cześć i czołem :D Jak tam wam mija nowy rok? Bo mi pracowicie :3 Ma nadzieję, że dobrze się czytało chociaż nie jestem z niego zadowolona i przepraszam za błędy wszelkiego rodzaju.
Widzę, że z rozdziału na rozdział jest coraz mniej komentarzy w rozdziale trzecim było 10 w czwartym 7 w piątym 4. Chyba się będziemy gniewać. Mam nadzieję, że to się jakoś zmieni, bo jak nie to będę zmuszona zawiesić bloga :c A tego chyba nie chcemy... Także czekam na waszą opinię choćby głupią buźkę :)
Zapraszam też tutaj i tutaj oraz pamiętajcie o lajkowaniu stronki Jedno serce, jedno bicie gra w siatkówkę moje życie
Nie wiecie kiedy będą w sprzedaży bilety na Ligę Światową ???
 Do następnego Yśka