To co było, nie wróci...
Stracony czas
Żałujesz?
-Wstawaj! Wstawaj! Szkoda dnia!-Takimi oto słowami zostałam obudzona przez Antonina.
-Spadaj-powiedziałam i schowałam się pod kołdrę.
-O cho! Nie wyspana Lilka, to zła Lilka!-zaczął się śmiać
-Tak masz rację. Dlatego wypieprzaj mi stąd!-warknęłam
-Myślałem raczej o rozmowie.-powiedział
-Rozmowa o...-zerknęłam na zegarek-6.09. Wypad mi stąd i to już!-powiedziałam i wskazałam palcem drzwi
-No dobra.-powiedział i zrobił smutną minkę. NIE NO TYLKO NIE TE JEGO MINKI!
-Nie nabierzesz mnie na minki.-powiedziałam, ale on doskonale wiedział, że będzie inaczej-ooojjjj...no dobra! -powiedziałam zrezygnowana-Czego chcesz?-zapytałam ziewając o szóstej rano jestem trochę niekontaktowa, więc na wszystko przytakiwałam, no i na moje nieszczęście on o tym wiedział i skrzętnie wykorzystał.
-No bo wiesz...-zaczął
-Yhy..-mruknęłam
-Przyjeżdża moja mama...-powiedział powoli
-Yhy-znów mruknęłam
-I mam do ciebie taki romans....poudawałabyś moja dziewczynę?-zapytał szybko
-Yhy..-znów mruknęłam, ale po chwili dotarł do mnie sens jego słów-Wróć!-jak poparzona podniosłam się do pozycji siedzącej-Nie zgadzam się!-dodałam szybko
-Przepadło!-powiedział zadowolony
-Nic nie przepadło! A pamiętasz, że potem się wydało, że nie jestem twoją dziewczyną?-zapytałam-Ja jestem spalona..-dodałam.Po chwili wpadłam na świetny pomysł-Przecież możesz poprosić Majkę, ona się z przyjemnością zgodzi!-troszkę zironizowałam końcówkę, żeby się z nim podrażnić
-Prędzej wysłucham kazania mamy, niż poproszę ją o pomoc...-prychnął
-Wystawiasz się na ciężką próbę.-ostrzegłam go
-Wiem....-westchnął zrezygnowany-Ja nie chce zawieść mamy..-dodał po chwili
-A może właśnie zawodzisz ją tym, że nie mówisz jej prawdy?-zapytałam spokojnie i dość mądrze jak na 6.30
-Może, ale nie chce wyjść na jakiegoś starego piernika, co nie umie znaleźć sobie dziewczyny!
-Tu mnie zagiąłeś...-powiedziałam, a ten tylko fuknął-No żartuje przecież! Nie jesteś, piernikiem!-dodałam i uśmiechnęłam się niewinnie
-Czy ty droga panno sugerujesz, że jestem stary?-zapytał mrużąc oczy, nic nie odpowiedziałam,a ten zaczął nie łaskotać.
-Dobra, dobra wygrałeś!!-powiedziałam-Nie jesteś stary!-dodałam
-No!-powiedział zadowolony
-A teraz spać!-nakazałam i odkręciłam się do niego tyłkiem.
Obudziłam się około godziny 12. Zeszłam na dół nikogo nie było. Szukałam ich po całym domu, już zaczynałam się martwić.
-Gdzie jesteście?-zawołałam, ale nikt mi nie odpowiedział-Jest tu kto???
Cisza, nawet nie zostawili żadnej kartki.
-Wiem! Ogród!-powiedziałam sama do siebie i ruszyłam w stronę drzwi prowadzących na taras.
Stanęłam na środku ogrodu, ale tak też nikogo nie było.
-Brać ją!-usłyszałam za swoimi plecami te słowa oraz krzyki. Szybko się odwróciłam, za mną stali Zbyszek, Ignaczak, Rouzier i Sebastian z wężem ogrodowym i pistoletami na wodę.
-Nie zrobicie tego!-powiedziałam lekko przestraszona
Nic nie odpowiedzieli tylko zaczęli się złowieszczo śmiać no i w końcu użyli swojej broni. Myślałam, że ich pozabijam! Co oni myślą, że im to na sucho przejdzie.
-Zginiecie marnie!-krzyknęłam i zaczęłam ich gonić. Ale jak ja mała dziewczynka, która ma 170 może dogonić tylu chłopa i to jeszcze siatkarzy! Nie miałam szans!
-Jeszcze was dorwę!-pogroziłam im palcem, kiedy zmęczona usiadłam na krzesełku-Który to wymyślił?-zapytałam
-Nie ja!-odpowiedział szybko Rouzier
-Nie ja!-dołączył Seba
-Nie ja!-powiedział Zibi
-No ej dzięki bardzo!-fuknął Igła
-A więc to ty Igiełko!-wstałam i zaczęłam iść w jego stronę
-Eee....nno..no wiesz.-zaczął się jąkać.
-Spokojnie...-powiedziałam-Na co dzień przebywasz z gromadą dzieci więc wiesz...-powiedziałam-wybaczam
-No widzisz Krzysiu, upiekło ci się.-powiedział Zbyszek i poklepał go po ramieniu.
-My tu gadu gadu, a gdzie Iwona i Domi?-zapytałam
-Poszły na spacer, zaraz powinny wrócić.-powiedział Krzysiu-O wilku mowa!-zawołał zaraz
Do salonu weszły dziewczyny.
-O...a co tu się dzieje?-zapytała zdziwiona
-A nic...-odpowiedział Rouzier
-Coś ty znów wykombinował Krzysztofie?-zmrużyła oczy
-Ej no dziękuje ci żonko, że od razu i o wszystko mnie osądzasz!-powiedział i zrobił smutną minkę-Ale w tym przypadku akurat słusznie!-powiedział i się zaśmiał
-Wiedziałam, a teraz standardowe pytanie. Wszyscy żyją?-zapytała i wszyscy się zaśmieli
-Jak ja kocham to twoje poczucie humoru żonko!-powiedział i ją pocałował
-Uuu..jak słodko.-powiedziałam
-Za słodko!-powiedział Seba
-A będzie jeszcze bardziej!-powiedział Zbyszek i mnie pocałował
-A mnie kto pocałuje?-Powiedział Tośka robiąc smutną minkę
-Ja cię pocałuje!-krzyknęła Domi i wspięła się na jego kolana, po czym cmoknęła go w policzek
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Przyszła Majka. Posiedzieliśmy jeszcze troszkę u Ignaczaków i ruszyliśmy w drogę powrotną do Kędzierzyna.
Zbyszek niestety nie mógł zrobić sobie jeszcze wakacji, ponieważ mieli zaplanowane spotkanie z kibicami. Może potem uda mu się wyrwać. Już za nim tęsknie. Ale wiem, że tak najwidoczniej musi być...
*************************************************
Dziewiątka!!! Mam nadzieję, że się spodoba i jeszcze raz przepraszam, że poprzedni rozdział ukazał się tak późno!! :( Mam nadzieję, że blogger nie będzie się buntował i taka sytuacja miejsca mieć nie będzie :D
No to do następnego!!
-No bo wiesz...-zaczął
-Yhy..-mruknęłam
-Przyjeżdża moja mama...-powiedział powoli
-Yhy-znów mruknęłam
-I mam do ciebie taki romans....poudawałabyś moja dziewczynę?-zapytał szybko
-Yhy..-znów mruknęłam, ale po chwili dotarł do mnie sens jego słów-Wróć!-jak poparzona podniosłam się do pozycji siedzącej-Nie zgadzam się!-dodałam szybko
-Przepadło!-powiedział zadowolony
-Nic nie przepadło! A pamiętasz, że potem się wydało, że nie jestem twoją dziewczyną?-zapytałam-Ja jestem spalona..-dodałam.Po chwili wpadłam na świetny pomysł-Przecież możesz poprosić Majkę, ona się z przyjemnością zgodzi!-troszkę zironizowałam końcówkę, żeby się z nim podrażnić
-Prędzej wysłucham kazania mamy, niż poproszę ją o pomoc...-prychnął
-Wystawiasz się na ciężką próbę.-ostrzegłam go
-Wiem....-westchnął zrezygnowany-Ja nie chce zawieść mamy..-dodał po chwili
-A może właśnie zawodzisz ją tym, że nie mówisz jej prawdy?-zapytałam spokojnie i dość mądrze jak na 6.30
-Może, ale nie chce wyjść na jakiegoś starego piernika, co nie umie znaleźć sobie dziewczyny!
-Tu mnie zagiąłeś...-powiedziałam, a ten tylko fuknął-No żartuje przecież! Nie jesteś, piernikiem!-dodałam i uśmiechnęłam się niewinnie
-Czy ty droga panno sugerujesz, że jestem stary?-zapytał mrużąc oczy, nic nie odpowiedziałam,a ten zaczął nie łaskotać.
-Dobra, dobra wygrałeś!!-powiedziałam-Nie jesteś stary!-dodałam
-No!-powiedział zadowolony
-A teraz spać!-nakazałam i odkręciłam się do niego tyłkiem.
Obudziłam się około godziny 12. Zeszłam na dół nikogo nie było. Szukałam ich po całym domu, już zaczynałam się martwić.
-Gdzie jesteście?-zawołałam, ale nikt mi nie odpowiedział-Jest tu kto???
Cisza, nawet nie zostawili żadnej kartki.
-Wiem! Ogród!-powiedziałam sama do siebie i ruszyłam w stronę drzwi prowadzących na taras.
Stanęłam na środku ogrodu, ale tak też nikogo nie było.
-Brać ją!-usłyszałam za swoimi plecami te słowa oraz krzyki. Szybko się odwróciłam, za mną stali Zbyszek, Ignaczak, Rouzier i Sebastian z wężem ogrodowym i pistoletami na wodę.
-Nie zrobicie tego!-powiedziałam lekko przestraszona
Nic nie odpowiedzieli tylko zaczęli się złowieszczo śmiać no i w końcu użyli swojej broni. Myślałam, że ich pozabijam! Co oni myślą, że im to na sucho przejdzie.
-Zginiecie marnie!-krzyknęłam i zaczęłam ich gonić. Ale jak ja mała dziewczynka, która ma 170 może dogonić tylu chłopa i to jeszcze siatkarzy! Nie miałam szans!
-Jeszcze was dorwę!-pogroziłam im palcem, kiedy zmęczona usiadłam na krzesełku-Który to wymyślił?-zapytałam
-Nie ja!-odpowiedział szybko Rouzier
-Nie ja!-dołączył Seba
-Nie ja!-powiedział Zibi
-No ej dzięki bardzo!-fuknął Igła
-A więc to ty Igiełko!-wstałam i zaczęłam iść w jego stronę
-Eee....nno..no wiesz.-zaczął się jąkać.
-Spokojnie...-powiedziałam-Na co dzień przebywasz z gromadą dzieci więc wiesz...-powiedziałam-wybaczam
-No widzisz Krzysiu, upiekło ci się.-powiedział Zbyszek i poklepał go po ramieniu.
-My tu gadu gadu, a gdzie Iwona i Domi?-zapytałam
-Poszły na spacer, zaraz powinny wrócić.-powiedział Krzysiu-O wilku mowa!-zawołał zaraz
Do salonu weszły dziewczyny.
-O...a co tu się dzieje?-zapytała zdziwiona
-A nic...-odpowiedział Rouzier
-Coś ty znów wykombinował Krzysztofie?-zmrużyła oczy
-Ej no dziękuje ci żonko, że od razu i o wszystko mnie osądzasz!-powiedział i zrobił smutną minkę-Ale w tym przypadku akurat słusznie!-powiedział i się zaśmiał
-Wiedziałam, a teraz standardowe pytanie. Wszyscy żyją?-zapytała i wszyscy się zaśmieli
-Jak ja kocham to twoje poczucie humoru żonko!-powiedział i ją pocałował
-Uuu..jak słodko.-powiedziałam
-Za słodko!-powiedział Seba
-A będzie jeszcze bardziej!-powiedział Zbyszek i mnie pocałował
-A mnie kto pocałuje?-Powiedział Tośka robiąc smutną minkę
-Ja cię pocałuje!-krzyknęła Domi i wspięła się na jego kolana, po czym cmoknęła go w policzek
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Przyszła Majka. Posiedzieliśmy jeszcze troszkę u Ignaczaków i ruszyliśmy w drogę powrotną do Kędzierzyna.
Zbyszek niestety nie mógł zrobić sobie jeszcze wakacji, ponieważ mieli zaplanowane spotkanie z kibicami. Może potem uda mu się wyrwać. Już za nim tęsknie. Ale wiem, że tak najwidoczniej musi być...
*************************************************
Dziewiątka!!! Mam nadzieję, że się spodoba i jeszcze raz przepraszam, że poprzedni rozdział ukazał się tak późno!! :( Mam nadzieję, że blogger nie będzie się buntował i taka sytuacja miejsca mieć nie będzie :D
No to do następnego!!